| Grand Mosque Abu Dhabi |
W sobotę 29 listopada zgodnie z planem wynajęliśmy samochód
(była to najwygodniejsza, najszybsza i raczej najtańsza opcja, bo za wynajem
samochodu Toyota Yaris (wersja 2015) zapłaciliśmy 150 dirhamów, czyli ok. 140
zł oraz za bramki (saliki) na naszej trasie tylko 10 dirhamów.
| Muy w Grand Mosque Abu Dhabi |
| W środku w Grand Mosque Abu Dhabi |
Do Abu Dhabi jechaliśmy ponad godzinę, cały czas autostradą.
Naszym głównym i w sumie jedynym celem w tym mieście (Abu Dhabi znajduje się w
innym Emiracie i jednocześnie jest stolicą ZEA) był Wielki Meczet Szejka Zajda.
Trzeba przyznać, że zrobił na nas wszystkich duże wrażenie swoim rozmachem i
elegancją. Meczet ten był dużo większy niż ten w Maskacie, jednak podobnie jak
ten w stolicy Omanu nie jest żadnym zabytkiem z długą historią, ponieważ
zaczęto jego budowę w 1996 a skończono w 2007. Jest to jeden z dwóch meczetów
udostępnionych dla zwiedzania przez ‘niewiernych’. Niesamowite wrażenie robią
kolumny (jest ich ponad 1000) wykonane z marmuru i zdobione przeróżnymi
kamieniami, wklejonymi w płyty marmuru (powierzchnia jest gładka), tworzącymi
przepiękne kwiaty. W świątyni i na jej placu mieści się na raz 40.000 wiernych.
Środek jest ozdobiony ogromnymi żyrandolami wysadzanymi kryształami
Svarowskiego oraz potężnym dywanem, który był tkany przez ponad dwa lata. W
środku, jak w każdym meczecie, znajduje się zagłębienie w ścianie (tzw. kibla),
wskazujący kierunek Mekki. Całość jest pozłocona. Warto też tutaj wspomnieć, że
sam meczet jest doskonale zorganizowany – podziemne parkingi, windy, ruchome
schody i ogólnodostępne toalety są na każdym kroku. Całość jest utrzymywana w
doskonałej czystości i żaden papierek nie ma prawa zakłócić porządku. Był to z
pewnością najładniejszy meczet jaki do tej pory odwiedziliśmy.
| W środku w Grand Mosque Abu Dhabi |
| Flamingi |
| Dubai - skyline |
| Z naszą 'yariską' |
Z Abu Dhabi wróciliśmy do Dubaju, żeby dotrzeć do jednej z
atrakcji opisywanych w przewodniku, a mianowicie rezerwatu flamingów. Tereny,
na których znajdowały się flamingi położone były bardzo blisko autostrady, a
właściwie trzeba by było napisać, że to autostrada została wybudowana blisko
miejsca flamingów. Dotarliśmy tam na ‘czuja;, ponieważ żadne znaki nie były
łaskawe nas poinformować w którą stronę się udać (widocznie dla miejscowych nie
jest to żadna atrakcja). Zaparkowaliśmy samochód i idąc wąskim korytarzem dotarliśmy
do drewnianej budki, skąd można było obserwować ptaki znajdujące się dość
daleko. Patrząc za siebie można było podziwiać widok na wysokie budynki Dubaju
z zupełnie innej perspektywy, tworzące ładny skyline. Ogólnie nie była to jakaś
wyjątkowa atrakcja, jednak chcieliśmy
pojechać i zobaczyć coś poza wieżowcami, autostradami i centrami handlowymi
(wskazówka dla chcących odwiedzić to miejsce – jadąc drogą E44 na wschód trzeba
na skrzyżowaniu dróg E66 i E44 skierować się na północ na drogę E66, należy
zjechać na pierwszy możliwy parking- jest tylko kilka miejsc parkingowych).
Powrót do hotelu samochodem (znów zmieniliśmy hotel-tym razem w dzielnicy
Business Bay) zajął nam strasznie dużo czasu ze względu na niekończące się
korki. Wieczorem postanowiliśmy jeszcze zobaczyć kolejną atrakcję Dubaju tzn.
pokaz fontann przy Dubai Mall i Burdż Khalifa. Wyczytaliśmy, że ich
powierzchnia jest jeszcze większa od tych w Las Vegas (o 25%), a że tam byliśmy
po wrażeniem fontann, poszliśmy z wielką ciekawością. Hotel mieliśmy stosunkowo
blisko Burdż Khalifa, więc postanowiliśmy nie jechać metrem i zrobiliśmy sobie
wieczorny spacer. Trzeba przyznać, że odległości w Dubaju są ogromne, miejsca,
do których chce się dotrzeć jako turysta wymagają wzięcia metra albo taxówki, a
nawet jeśli podjedzie się metrem np. do Dubai Mall trzeba jeszcze się sporo namaszerować
tunelami z ruchomymi chodnikami nad ulicami miasta, żeby dotrzeć do celu. My
się sporo nachodziliśmy trochę ze względu na
oszczędności i na to, że czasem po prostu metro jechało na tyle krótki odcinek, że
lepiej było przejść ten dystans na nogach. Wracając do fontann, tu znów lekkie
rozczarowanie, pokaz fontann i świateł do muzyki był na wysokim poziomie, że
tak to ujmę, jednak nie porwało nas to tak jak te pokazy w Las Vegas. Marta z
Piotrkiem też uważali, że nie było to aż tak zachwycające jak można było się
spodziewać. Do tego pokaz trwał niecałe 5 minut, więc dość krótko. Być może
brak naszego zachwytu wynikał z mało spektakularnego utworu (w Internecie
widzieliśmy ciekawsze), a być może spowodowane było to tym, że po pokazie w Las
Vegas nie była to dla nas aż taka nowość.
| Burdż Khalifa by night |
| Dubai z góry |
| My na Burdż Khalifa |
| Taki tam parking... |
| Burdż Khalifa |
30 listopada w niedzielę, mieliśmy zarezerwowany wjazd na
Burdż Khalifa (słowo burdż oznacza wieżę), czyli najwyższy budynek na świecie.
Koszt wjazdu to ok. 125 zł za osobę – trzeba robić rezerwację przez Internet –
my nie mieliśmy żadnego problemu na dwa dni przed. Uznaliśmy, że jak już
jesteśmy w Dubaju, a pewnie prędko tu nie wrócimy, to warto wjechać i po
pierwsze móc być tak wysoko, a po drugie zobaczyć, jak to ciągle rozwijające
się miasto wygląda z góry. Taras widokowy znajduje się na wysokości 454m i jest to najwyżej tego typu taras
położony na świecie, a budynek ma 818m.
Winda wjeżdża na górę ekspresowo (ok. 60s). Z góry rozpościera się widok
na miasto, które urosło w górę, na przeplatające się drogi z samochodami, które
mkną w różne strony. Niestety Burdż Khalifa jest tak
umiejscowiony, że nie widać słynnej Palm Jumeirah, którą tworzą wyspy
układające się tak, ze tworzą palmę. Widać za to wyspy, które tworzą mapę
świata – odległość jest jednak na tyle duża, że trudno rozróżnić pojedyncze
wyspy. Jeśli ktoś nie wie, przypomnę, że fantazja i możliwości finansowe umożliwiły
stworzenie tych właśnie sztucznych wysp, nie są to jakieś naturalne cuda
natury. Z Burdż Khalifa widać, że miasto powstało na pustyni. Tam, gdzie kończą
się zabudowania nie ma najzwyczajniej w świecie nic poza piaskiem. W mieście jest jeszcze mnóstwo placów budowy i
terenów, które prędzej czy później placami budowy się staną. Zastanawiam się,
jak to miasto będzie wyglądać za kolejne 5, 10 lat. Z pewnością mają sporo
miejsca i możliwości do dalszego rozwoju.
To tyle, jeśli chodzi o atrakcje Dubaju, które oczywiście my
zobaczyliśmy. Można było jeszcze skorzystać z atrakcji typu wodny park
rozrywki, pokazy delfinów, czy park rozrywki w Abu Dhabi Ferrari Word, jednak
wspólnie uznaliśmy, że nie są to atrakcje, które nas specjalnie pociągają i na
które chcemy przeznaczać pieniądze, szczególnie jeśli pewne podobne miejsca już
się odwiedziło w innych częściach świata. Ostatnią noc spędziliśmy na lotnisku
w Sharjah (mieliśmy wylot o 6:30 rano, więc uznaliśmy, że nie warto płacić za
kilka godzin snu w hotelu). Warunki panowały całkiem znośne, nikt nas nie
przeganiał, a jedynym utrudnieniem była wszechobecna klimatyzacja.
Podsumowanie Omanu:
Oman to cudowny kraj, gdzie ludzie są bardzo życzliwi i
otwarci. Można czuć się bezpiecznie, biwakowanie jest dozwolone prawie
wszędzie. Warto wypożyczyć samochód terenowy i przygotować się do tras
off-roadowych. Benzyna w Omanie jest bardzo tania. Mała liczba ludności w
Omanie i piękna przyroda sprawiają, że można oderwać się od cywilizacji,
ciesząc się widokiem gór, pustyń i oaz.
Podsumowanie Zjednoczonych Emiratów Arabskich, a właściwie
Dubaju.
Miasto nowoczesne, z wielkimi możliwościami przyciągające
ludzi z całego świata. Miasto drogie do życia i bardzo męczące na dłuższą metę.
Jeśli ktoś planuje zobaczyć w Dubaju to, co najważniejsze, to 3-4 dni w
zupełności wystarczą. Chyba, że ktoś lubi zgiełk nowoczesnego miasta, centra
handlowe i nie ma jeszcze na swoim koncie nowoczesnego miasta, wtedy to miejsce
jest odpowiednie dla takiej właśnie osoby. Największe atrakcje dla nas to stare
miasto w Dubaju z abrami i sukami oraz Burdż Khalifa. Po wizycie w Dubaju
mieliśmy wrażenie, że wiele informacji o tym mieście jest przesadzonych i
stworzono pewnego typu mit o tym mieście.
Podsumowanie:
- Uczestnicy – Kasia, Marta, Piotrek i Wojtek
- Spaliśmy w 10 różnych miejscach (licząc noclegi w
namiotach)
- Trasa pokonana w Omanie: https://goo.gl/maps/Q6s9C (gwiazdki na mapie to miejsca naszych obozów)
- Przejechaliśmy samochodami ok. 1400km (Jeep Wrangler 2013,
Toyota Yaris 2015)- Trasa pokonana w Omanie: https://goo.gl/maps/Q6s9C (gwiazdki na mapie to miejsca naszych obozów)
- Przejechaliśmy ok. 1000km autobusami (Dubaj-Maskat-Dubaj)
linią ONTC, 90 dirhamów bilet powrotny (open)
- Odwiedziliśmy 3 różne lotniska (Okęcie, Doha i Sharjah)
- Wizy – ZEA (brak), Oman (turystyczna na 10 dni – ok 50zł,
wykupuje się na granicy)
Czytelnikom dziękujemy za uwagę i zapraszamy na kolejne
blogi, które mamy nadzieję będą nadal powstawać J
| Ekipa ;) |